Mesut Özil, niemiecki gracz tureckiego pochodzenia, tego lata za stosunkowo niewielkie pieniądze mógł trafić do Barcelony. Ostatecznie 15 mln euro dał za niego Real Madryt, mimo że wcześniej Katalończycy oferowali połowę tej ceny. I byli bliscy sprowadzenia jednej z gwiazd mundialu w RPA.

Operacja była praktycznie sfinalizowana. Reprezentant Niemiec miał być nawet wypożyczony do Werderu (jego poprzedni klub), gdyby Pep Guardiola nie widział dla niego miejsca w składzie swojego zespołu.

Cena 7,5 mln euro wydaje się śmieszna, zwłaszcza biorąc pod uwagę to ile Barça zapłaciła za Keirrisona czy Henrique (odpowiednio 14 i 10 mln euro). Obaj nie odnaleźli się w żadnym z klubów, do których byli wypożyczani i już teraz można przypuszczać, że nigdy nie zagrają w barwach blaugrana.

Ostatecznie nie sfinalizowano transferu Özila, aby nie mieszać w planach Pepa Guardioli, który chciał u siebie tylko jednego pomocnika: Ceska Fabregasa. Tymczasem Mesut dzięki swoim umiejętnościom, na tyle skutecznie radzi sobie w środku pola i na skrzydle, że stał się prawdziwą perłą Realu i usunął w cień samego Cristiano Ronaldo.

Barça nie musi jednak rozdzierać szat. Blancos w przeszłości starali się także o takich graczy jak Ronaldinho, Deco, Márquez, Alves czy Villa, a każdy z nich trafił przecież na Camp Nou. Taka jest piłka. Jedni odchodzą, inni przychodzą.